PODZIEL SIĘ

Jak kupic akcje na rynku pierwotnym?

Autorem artykułu jest Wydaw. ZM

Aby mieć możliwość kupna akcji na rynku pierwotnym, spółka musi wyrazić zgodę na emisję nowych akcji. Jeżeli emitent, w tym przypadku spółka, zadecyduje o emisji publicznej i skieruje ją do inwestorów indywidualnych takich jak my, to będziemy mogli w niej uczestniczyć.

Wszystkie informacje na temat emisji, planów, ceny emisyjnej, harmonogramu zapisów, ryzyka związanego z zakupem akcji i wyników finansowych znajdziemy w prospekcie emisyjnym, który stanowi źródło informacji na temat spółki. Prospekt taki powinien zostać zatwierdzony przez Komisję Nadzoru Finansowego i podany do publicznej wiadomości.

W dobie komputerów i wszechobecnego internetu coraz częściej możemy składać zapisy na akcje przez internet, w odpowiednim domu maklerskim. Jedyny warunek to konieczność posiadania rachunku maklerskiego. Kolejny krok to zgromadzenie odpowiedniej gotówki na zakup akcji. Warto zwrócić uwagę na popularność oferty i zainteresowanie wśród inwestorów. Im będzie ono większe, tym większa możliwość redukcji zapisu. Redukcja to ograniczenie przydziału na zapisane akcje. Jeżeli kupujących będzie więcej od planowanej emisji, to następuje wspomniana redukcja, czyli dostaniemy mniej akcji, niż byśmy chcieli. Przy złożeniu zapisów na sto akcji i przy redukcji na poziomie 50%, otrzymamy tylko połowę tego, na co się zapisaliśmy.

Aby otrzymać sto akcji, musielibyśmy złożyć zapis na dwieście akcji. Co do planowanych ofert na rynku pierwotnym, to możemy je znaleźć w internecie na stronach serwisów poruszających tematykę rynku giełdowego, a w tym rynku pierwotnego.  W odpowiednim dziale serwisu znajdziemy spółki, które mają w planie zadebiutować na rynku pierwotnym, a także te, które już to zrobiły.

Czy następne lata na rynku pierwotnym będą równie udane jak te poprzednie? Z pewnością liczba debiutów będzie zależeć od koniunktury i od nastrojów, jakie będą panować na giełdach. Natomiast co do zyskowności, to opierając się na statystykach z przeszłości, można wnioskować, że będzie można na nich zarobić.

Forex — rynek walutowy

Forex pochodzi od angielskiego zwrotu Foreign Exchange i oznacza międzynarodową wymianę walut. Handel na rynku walutowym, w przeciwieństwie do rynku akcji czy kontraktów terminowych nie odbywa się w jednym miejscu, lecz stanowi rynek pozagiełdowy (globalny) zwany OTC (Over The Counter). Dzięki globalizacji, komputeryzacji i informatyzacji transakcje zawierane są za pomocą internetu — za pomocą odpowiednich platform transakcyjnych udostępnianych przez brokerów.
Handel trwa 24 godziny na dobę, 5 dni w tygodniu, od niedzieli od 23.00 do piątku do 23.00. Jest to największy rynek na świecie, wolumen dziennego obrotu na rynku walutowym sięga już około 4 bln dolarów. Dzięki temu wiele banków wykorzystuje go do zarabiania i dywersyfikacji swojego portfela. Natomiast ceny walut, które tak często widzimy w kantorach, to nic innego jak konsekwencja popytu i podaży na odpowiednich parach walutowych.

Rynek walutowy często jest nazywany grą bogów. Jest przeznaczony dla najbardziej doświadczonych uczestników rynków finansowych. Smaku wszystkiemu dodaje możliwość korzystania z ogromnego lewarowania, czyli z tak zwanej dźwigni finansowej, która w przypadku rynku walutowego może wynosić nawet 1 : 200. Taka dźwignia w praktyce oznacza, że inwestując 10 000 zł przy dźwigni 1 : 200, w rzeczywistości „dysponujemy” kwotą (kontraktem) rzędu 2 000 000 zł. Czyli dysponując kwotą 200 dolarów i zawierając transakcję na rynku Forex na określoną parę walutową przy dźwigni 1 : 200, przy 1 dolarze zwiększymy kwotę do 400 dolarów. Tym samym, posiadając 200 dolarów, będziemy mogli kupić waluty za 40 000 dolarów (efekt dźwigni — lewarowanie).

Pary walutowe

Na rynku walutowym transakcje zawiera się na określonych parach walutowych. W przypadku pary EUR/PLN mówimy, że euro notowane jest w stosunku do złotówki po określonym kursie, a każda transakcja oznacza kupno jednej waluty i automatycznie
sprzedaż drugiej. Sam kurs pary walutowej to nic innego jak stosunek kursu jednej waluty do kursu drugiej, przy czym pierwsza z nich stanowi walutę bazową w stosunku do drugiej, do której ustala się kurs waluty kwotowanej.

Główne pary walutowe

EUR/PLN
EUR/GBP
USD/PLN
EUR/YPY
EUR/USD
AUD/NZD
EUR/CHF
AUD/USD
USD/CHF
USD/JPY
GBP/USD

Kiedy zarabiamy

Podobnie jak w przypadku kontraktów terminowych, na rynku walutowym możemy zarabiać zarówno na wzrostach, jak i na spadkach kursu walut. Jeżeli przewidujemy, że euro będzie się umacniało w stosunku do złotówki (na przykład ze względu na spadek PKB i spowolnienie gospodarcze w naszym kraju), to składamy zlecenie kupna na parę EUR/PLN. Gdy nasze oczekiwania się sprawdzą, osiągniemy zysk i zarobimy.

Natomiast jeżeli okaże się, że raporty odnośnie sytuacji gospodarczej nie są aż tak złe i spadek PKB nam nie grozi, to prawdopodobnie sytuacja się zmieni i złotówka się wzmocni. Wtedy automatycznie poniesiemy stratę. Podczas zawierania transakcji należy pamiętać o wspomnianej dźwigni finansowej, obecnej na rynku walutowym, która nawet w przypadku małych wahań procentowych może znacząco wpływać na wartość portfela, zwiększając jednocześnie ryzyko inwestycyjne.

Dlatego też zarabianie na wahaniach kursowych to zajęcie bardzo trudne, wymagające umiejętności, odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Osoba, która nie posiada odpowiedniej „świadomości inwestycyjnej”, powinna dwa razy się zastanowić, zanim postanowi zostać aktywnym uczestnikiem rynku walutowego.

Daniel Sokołowski
Artykuł jest fragmentem książki „Giełda, pasja, pieniądze!”
wydanej przez wydawnictwo Złote Myśli www.zlotemysli.pl.

Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl

8 KOMENTARZE

  1. Niegdyś wiele przedsiębiorstw oddawało akcje pracownikom, mam tu na myśli prywatyzowane państwowe przedsiębiorstwa. Nadal tak jest, ale o wiele rzadziej. Jak się miało dobre kontakty ze związkami zawodowymi, to można było obgadać temat odkupienia tych akcji, zanim pójdą na giełdę. Dla wielu osób młodych stażem (a wiec dostających kilka, kilkanaście akcji) była to fajna opcja, bo dostawali kasę nie czekając na debiut. I żadne lewarowanie nie było potrzebne.

  2. I po to właśnie szaraczku wymyślono coś takiego jak lewarowanie:-) ja wiem i ty wiesz, że dostaniesz 10% zamówionych akcji, a chciałbyś dostać 100% Więc o ile to możliwe, lewarujesz, to znaczy organizujesz fundusze na 1000% akcji, bo wtedy jest szansa na 100% tego co się naprawdę chce dostać. Jak się nie dostanie 1000% to kasę się oddaje i zostawia tyle akcji ile chciało się mieć. Problem zaczyna się wtedy gdy uda się kupić jednak więcej niż planowane 100% a kursy akcji spadną. Ale to już inna bajka, a właściwie – koszmar:-)

  3. Najgorsze jest to, że jak naprawdę trafi się jakaś dobra okazja i taki szaraczek jak ja chciałby spróbować kupić akcje, to nagle zleci się taka stonka, co zamawia miliony i dla mnie nic nie starcza. To znaczy coś tam jest, ale dostaję 10 procent tego, co chciałem kupić. Bez sensu takie kupowanie, szkoda zachodu na parę akcji.

  4. 10% to jeszcze nic. Taka spółka PBO Anioła straciła na wejściu 20 procent. Ale nie można przesądzać, na GPW odbywa się stosunkowo dużo debiutów, można spośród nich wyciągnąć naprawdę fajne kąski.
    Takie PZU czy Interbud dały kilkanaście procent zysków na debiutach, potem tez nie było źle. Pokaz mi możliwość zarobienia kilkunastu procent w kilka dni? Tylko giełda, ale żeby coś zyskac, trzeba w to wejść głębiej.

  5. Z informacji, które swego czasu pojawiły się po „głośnym” debiucie. Start notowań na warszawskiej giełdzie firmy Tauron Polska Energia, drugiego w kraju producenta energii, był najgorszym debiutem wśród spółek sprzedawanych przez rząd na GPW w ostatnich latach. Kurs walorów energetycznej spółki nie zmienił się na otwarciu i wyniósł 5,13 zł; po godz. 14 spadał o 0,97 proc. aby na zamknięciu notowań spaść o 1,6 proc. do 5,05 zł.  Minister skarbu Aleksander Grad uznał jednak debiut Tauronu za sukces. Do Skarbu Państwa wpłynęło 4,2 mld zł.
    I oto dokładnie chodzi, rząd jest zadowolony, inwestorzy niekoniecznie.

  6. Jakie lokowanie kapitału? Przecież ci co kupują na debiutach (jakieś 90 procent drobnicy), robi to tylko po to, by po pierwszym notowaniu sprzedać z zyskiem licząc, że instytucjonalni będą je skupować. Panika jest dopiero wtedy, gdy na debiucie kurs spada o jakieś 10 procent:P I wtedy strach w oczach – sprzedawać mimo to? A może czekać i czekać i czekać, aż się kurs odbije? No i niektórzy czekają do teraz:-)

  7. Jeszcze tylko kilka takich pięknych, światowych „debiutów” jak facebook i kolejna internetowa bańka spekulacyjna pęknie, z wielkim hukiem, zabierając ze sobą sporo tych „inwestorów”, którzy uważają, że debiuty to najlepsza opcja na lokowanie kapitału.

  8. Teraz nie ma już tak dobrych ofert na debiutach, jak kiedyś. Kto pamięta akcje z kolejkami i zapisami na listach, by kupić akcje Banku Śląskiego? Świetne przebicie, podobnie jak wcześniej na wszystkich debiutujących na naszej giełdzie papierach. A teraz? Niby sporo spółek, zwłaszcza małych, ale czasem mam wrażenie, że wchodzą na giełdę tylko po to, by wyciągnąć trochę kapitału od inwestorów, a później obniżyć loty i notowania (napychając wcześniej prezesem kabzę).